czwartek, 31 stycznia 2013

Prolog - Spalone Pustkowie

Palące bezlitośnie słońce daje się we znaki wszystkim mieszkańcom Spalonego Pustkowia. Temu też ów teren zawdzięczał swoją niepochlebną, ale jakże adekwatną nazwę. Brak wody i cienia stopniowo wyniszczał każdego, kto odważył się tu zapuścić. Często jednak różne istoty po prostu nie miały innego wyboru niż połączyć swe życie z tym właśnie miejscem.
Tylko cień nocy jest w stanie dać rozgrzanej ziemi ukojenie. Właśnie dlatego większość istot zamieszkujących to smutne miejsce wybrało nocny tryb życia. Noc to czas wytchnienia.

Trzy niespokojne wdechy. Unosząca się rytmicznie klatka piersiowa. Niespokojne bicie serca. Trzeba się uspokoić, ktoś może usłyszeć... Bo noc to czas strachu.
Odwaga. Zwykle przychodzi nieoczekiwanie,  nagle. Od dawna musi przychodzić codziennie, nie ma wyboru.  Tak trudno tu żyć. Jeszcze jeden wdech. I wydech. I jeszcze raz. A może jeszcze raz? Może potem to wszystko zniknie jakby nic się nie stało? Może...

Nie!

Nie.

Trzeba się odważyć. Na ten jeden, ostrożny krok. A potem na kolejne, przecież już to robiłeś. Przecież gdzieś musi być jedzenie. Ten owoc, który zjadłeś wczoraj nie może być ostatnim. Gdzieś musi być kolejny. I czeka na ciebie. Noc to czas głodu.

Wreszcie. Malutki pyszczek wyjrzał z jamki. Kilka kolejnych niespokojnych wdechów, tym razem jednak ich cel jest inny. Trzeba się upewnić, że nikt nie czyha na ciebie, gdzieś tam, wśród traw.

Potem już tylko kilka szybkich kroków. Niemal bieg, z sercem w gardle. Maraton, z którego można już nie powrócić.
Nareszcie! Nareszcie wśród traw, gdzie można szukać zdobyczy. Jednak wciąż trzeba mieć się na baczności. Noc to czas łowców. Kolejne króciutkie, płytkie wdechy. Węszysz. Niepewny tego, co znajdziesz.
Słodki zapach. Tutaj? Nie, raczej bardziej w tę stronę. Jest. Taka piękna  Taka słodka. Taka pyszna! Noc to czas zdobyczy.
Sok wypływa z owocu, gdy tylko jego delikatną skórkę naruszą ostre zęby myszy. Mysz jest głodna. A gdy jest się głodnym łatwo można zapomnieć o ostrożności. O tym, że nie jesteś jedynym łowcą na tym świecie.

To trwa tylko chwilę, kilka krótkich sekund. W końcu ile czasu potrzeba na to, by myśliwy stał się ofiarą? Bezszelestny lot kończy się wygraną. Zdobyczą. Szpony zaciskają się na nieostrożnej ofierze.
Mysz nie powróci już do swej jamki. Bo czasem noc to także czas śmierci.

 `·.¸¸.·´´¯`··._.·`' '`·.¸¸.·´´¯`··._.·`  

Tarrara! To był by koniec prologu. Krótki dość, ale to w końcu tylko prolog, poza tym, nie prawa zabraniającego pisanie krótkich prologów. Dobra, koniec używania słowa prolog, bo zrobiło się go przydużo. 
Wracając do tematu. Wszelkie opinie oraz budująca krytyka mile widziane, nie należę do osób,  które się za takową obrażają. W nadchodzącym czasie ukaże się pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że moja twórczość przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam!                

Przedpoczątek

Chyba po raz pierwszy w historii mojego blogowania trudniej mi będzie napisać przedmowę niż sam blog. Ciężko powiedzieć dlaczego. Na temat samego bloga oraz historii powiem w sumie tylko tylko, że pomysł chodził mi po głowie już przez dłuższy czas, tyle, że nie dopracowany. Z biegiem czasu jednak stawał się coraz dłuższy, rozbudowany i ehm... znośny na tyle żeby spróbować go wreszcie zapisać.

Jak już pisałam, a wy może przeczytaliście tutaj historia tyczyć się będzie sów, a przybierze ona formę hmm... pseudofanficu? Opierać się będzie na tej tej historii i stanowić jej spekulacyjne dokończenie.

Świadoma jestem faktu, że ww. historia jest trylogią, ja jednak (niestety) opierać się będę wyłącznie na pierwszej części filmu, bez żadnych wskazówek dotyczących tego jak naprawdę rozwinęła się fabuła, z prostego powodu jakim jest fakt, że nie mam do nich dostępu, chociaż jestem pewna, że prędzej czy później całą trylogię uda mi się przeczytać.

Na dzień dzisiejszy muszę się jednak zadowolić tym, co sama wymyślę. I, jeżeli mam być szczera, to faktycznie mnie to całkiem zadowala.

Na tym kończy się moja wprowadzająca rola. Historia sama się przecież nie opowie.