poniedziałek, 18 lutego 2013

Rodział I - Lot nad Pustkowiem



Mysz bezskutecznie wiła się w ogromnych szponach sowy, która ją złapała. Wszelkie próby ucieczki na nic się nie zdawały, wciąż tkwiła w śmiertelnej pułapce. Cały czas wydawała przy tym głośne piski, które tylko bawiły płomykówkę, w której szponach tkwiła. Z każdą chwilą szamotanie się sprawiało jej coraz to większe cierpienie, sowa zaś zdawała się nie zwracać uwagi na błagalne jęki swej ofiary.
- Matka nie nauczyła się, że nie wolno bawić się jedzeniem?
Sowa oderwała na chwilę wzrok od swej zdobyczy, by zerknąć za siebie. Na dużym pniaku nieopodal siedziała kolejna młoda płomykówka. W mroku nocy doskonale widział jej niebiesko-brązowe oczy i brązowe pióra.
- Ach, Koona - mruknął tylko.
Koona dalej patrzyła tylko uważnie na cierpienia małej myszki, zachowanie drugiej sowy zaczęło ją już jednak irytować.
- As...
Zanim zdążyła dokończyć, Leyton delikatnie tylko przesunął stopę. Rozległ się trzask łamanych kości i popiskiwanie ustało.
- Lepiej ci? - mruknął As.
- Znacznie - Koona posłała mu lekki uśmiech, który jednak zniknął szybciej niż się pojawił - Powinieneś się pośpieszyć. Nyra przygotowała dla nas wszystkich kolejne przemówienie.
Asilas zaśmiał się tylko cicho.
- To wspaniale - stwierdził - Zaczynało mi ich brakować. Strażnicy to, Strażnicy tamto, Strażnicy siamto. A to przecież i tak jedne z najciekawszych rzeczy, które można tu usłyszeć. Z wyjątkiem zdawkowych uwag o pogodzie. Nawiasem mówiąc, wyjątkowo suchą jesień mamy w tym roku. Ach, prawda, zapomniałem, że jesteśmy na pustyni. Rzadko tutaj pada. Więc faktycznie lepiej porozmawiajmy o Strażnikach. Ciekawe jaka u nich pogoda? Może Nyra nam powie? Mogła by raz powiedzieć o pogodzie, a nie wciąż tylko zemsta, wszyscy zginą, a potem my zajmiemy ich miejsca na...
Koona przewróciła oczami. Zwykle lubiła chwile, w których jej przyjaciel rozpoczynał podobną tyradę, dziś jednak nie było na to czasu.   
- Pośpiesz się. Musimy już lecieć.
As machnął tylko skrzydłami lekceważąco i połknął mysz. Nie śpieszyło mu się do groty, wolał jednak się nie spóźnić. Denerwowanie Nyry nie należało do najlepszych pomysłów.

***

Lot nad pustkowiem nie był długi, raczej nużący. Wszędzie dookoła widniała tylko spękana ziemia lub uschnięte badyle. Gdy patrzyło się na to wszystko trudno było uwierzyć, że być może dawno temu miejsce to tętniło życiem. Do niedawna zresztą jedynymi spotykanymi tu istotami były myszy. Wszystko zmieniło się wraz z przybyciem Nieskazitelnych. Teraz myszy nie mogły czuć się bezpiecznie nawet we własnym domu, ponieważ pojawił się w nim intruz. I to intruz, którego nie mogły same się pozbyć. Sowy powoli, stopniowo odbierały kolejnym myszom życie, jednocześnie same zbliżając się do kresu własnych sił. Pustkowie umarło już dawno temu, a teraz odbiera życie wszystkim innym. Jednak było to jedyne miejsce, w którym Nieskazitelni mogli czuć się bezpiecznie, jedyne które, choć niechętnie, mogli nazywać domem.
Koona spojrzała w niebo. Pustka. Nawet na niebie było dziś pustkowie. Żadnych gwiazd, żadnej nadziei na odmianę losu. Wszystko będzie tak było do tej pory. Żadnych zmian. Wciąż tak samo beznadziejnie, bez względu na...
- Koona! Koona... zaczekaj... zwolnij.
Głos przyjaciela wyrwał Koonę z zamyślenia. Znów się zapomniała. Zapomniała, że niektórzy nie mogą za nią nadążyć. As zapomniał jednak, że oni się teraz śpieszą. Koona nie zamierzała zwalniać. Nie tym razem. Spóźnianie się nie było najlepszym pomysłem, nawet jeżeli...
- Koona! Czekaj!
Młoda sowa odwróciła się w locie i bez słowa zaczekała chwilę na kumpla.
- Chyba... aż tak się... nam nie... śpieszy - wydyszał.
- Nie byłabym tego taka pewna. Wiesz jaki stosunek do spóźnień ma Nyra.
Obie sowy leciały w ciszy, aż ich oczom ukazała się duża góra usiana grotami. Już od jakiegoś czasu zastępowała Nieskazitelnym stary dom, była też do niego dość podobna, a przede wszystkim - duża. Dzięki temu właściwie każda sowa mogła znaleźć tam własne miejsce. Teraz jednak wszystkie mieszkające tu sowy kierowały się powoli w stronę największej z wszystkich jaskiń zwaną po prostu Ogromną Grotą.
Ogromna Grota była pełna sów. Powietrze wypełniało ciche pohukiwanie, w którym dało się wyczuć poddenerwowanie. Na najwyższej zaś półce, naprzeciw wejścia stała Nyra. Tak jak zwykle jej postawa wyrażał wyższość, jednak Koona zauważyła coś jeszcze. Coś czego dawno już nie widziała, a wprawiło ją to w lekki niepokój.
Nyra się uśmiechała.  

 `·.¸¸.·´´¯`··._.·`' '`·.¸¸.·´´¯`··._.·`  

Koniec rozdziału pierwszego. Trochę to trwało zanim w końcu powstał i jest dość krótki, ale przynajmniej już coś niecoś wiemy i się akcją zaczęła rozwijać. Szablon nowy już prawie jest. A postać Asilasa jest dedykowana Silver fox. Ona wie dlaczego.